Druga część relacji z mojej pierwszej wyprawy rowerowej wzdłuż wschodniej granicy Polski, a także wycieczki rowerem po Mazurach. Wydaje mi się, że znajomość poprzedniej części nie jest konieczna, jednak jeżeli chcesz zachować ciągłość historii to poniżej umieszczam do niej link:

Wyprawa rowerowa wzdłuż wschodniej granicy Polski – relacja cz. 1

Mapa przejechanej przez nas trasy nagrana za pomocą Endomondo:

Bez dalszego przedłużania zapraszam do relacji:

Dzień 7 – 24 czerwca 2016

Odcinek: Stare Buczyce – Hodyszewo, długość: 117 km.

Zamknięta przeprawa promowa

Nasz kolejny dzień wyprawy rozpoczął się od niespodzianki. Bo już z samego rana, na 8 kilometrze, mieliśmy przekroczyć Bug za pomocą przeprawy promowej. Niestety ze względu na kilka ostatnich upalnych dni, poziom wody był zbyt niski i przeprawa była zamknięta. Postawieni przed tym faktem skierowaliśmy się do następnego miejsca, w którym można przekroczyć Bug. Jak się okazało była to oddalona o 15 kilometrów kolejna przeprawa promowa. Na szczęście tym razem czynna.

Kolejne niespodzianki na drodze

W ciągu całego dnia miało nas spotkać jeszcze kilka kolejnych niespodzianek. Jedną z nich była kilkukilometrowa piaszczysta droga. Wybierając drogę na skróty trafiliśmy na kawałek drogi, którym totalnie nie dało się jechać rowerem. Jednak licząc, że ten odcinek zaraz się skończy brnęliśmy przez niego kilka kilometrów. W innym miejscu, tym razem weselszym wydarzeniem, było stado krów pędzące na nas z naprzeciwka.

Problem z noclegiem

Zależało nam na tym, by przejechać jak najwięcej kilometrów, dlatego stosunkowo późno zaczęliśmy szukać miejsca noclegowego. A jako, że do tej pory nie mieliśmy z tym żadnych problemów to nie spodziewaliśmy się ich i tym razem. Niestety pomyliliśmy się. W naszej najbliższej okolicy nie było wielu miejsc noclegowych, zaś te które były nie miały żadnych wolnych miejsc. W małym akcie desperacji zadzwoniliśmy do pobliskiego domu rekolekcyjnego, gdzie ostatecznie znaleźliśmy swój nocleg. Dzień zakończyliśmy z 117 kilometrami na liczniku.

Dzień 8 – 25 czerwca 2016

Odcinek: Hodyszewo – Goniądz, długość: 122 km.

Narwiański Park Narodowy

Podczas tej wyprawy wzdłuż wschodniej granicy Polski łącznie odwiedziliśmy trzy parki narodowe, ale tym, który najbardziej przypadł mi do gustu był właśnie Narwiański park Narodowy. Jest to stosunkowo niewielki park za to niezwykle urokliwy. Teren parku obejmuje rozlewisko rzeki Narew, przez co w dużym stopniu jest podmokły. Dlatego niewiele jest w parku tras turystycznych, zaś jedną z tych nielicznych jest kładka łącząca wsie Waniewo i Śliwno.

Samoobsługowe pływające pomosty

Kładka biegnąca przez park ma długość jednego kilometra. Najciekawszym elementem tej trasy są samoobsługowe pływające pontony. W miejscach, w których strumień będący częścią rozlewiska Narwii jest zbyt szeroki by przeprowadzić przez niego kładkę, musimy samodzielnie przeciągnąć ponton z jednej strony na drugą – oczywiście znajdując się na nim. Miejsc w parku z takimi pontonami jest kilka, a odcinki przez które trzeba się samodzielnie przeprawić mają długość około 20-30 metrów.

Festyn oraz…

Podczas dalszej podróży dojechaliśmy do miejscowości Tykocin. Mieliśmy szczęście bo tego dnia na rynku miał odbywać się festyn. Co prawda byliśmy zbyt wcześnie i sama impreza jeszcze się nie rozpoczęła. Ale mogliśmy za to odpocząć przy stolikach z parasolami i skorzystać z gastronomii, która miała posłużyć podczas festynu.

…zamek w Tykocinie

Po przerwie skierowaliśmy się do zamku w Tykocinie. Dosyć nietypowego zamku, bo jak poinformował nas przewodnik jest on zarówno najstarszym, jak i najmłodszym zamkiem w województwie podlaskim. Głównie dlatego, że jest jedynym. Gdyby tego było mało, to podczas naszej wizyty zamek był jeszcze w trakcie budowy(!). Według słów przewodnika zamek jest stopniowo odbudowywany na podstawie zachowanych fundamentów oraz starych zapisków.

Biebrzański Park Narodowy

Tak jak dzień rozpoczęliśmy od zwiedzania Narwiańskiego Parku Narodowego, tak ostatnim punktem dnia był Biebrzański Park Narodowy. Niestety dojechaliśmy do niego mając już 100 kilometrów na liczniku i nasz zapał na zwiedzenia nie był zbyt duży. Dlatego przejechaliśmy przez niego spacerowym tempem zatrzymując się tylko w dwóch miejscach by wejść na wieże widokowe. Na nocleg zatrzymaliśmy się zaraz za parkiem narodowym w Goniądzu. Tego dnia przejechaliśmy najwięcej kilometrów podczas całej wyprawy, bo nasze liczniki wieczorem wskazywały 126 kilometrów.

Dzień 9 – 26 czerwca 2016

Odcinek: Goniądz – Orzysz, długość: 76 km.

Biebrzański Park Narodowy ciąg dalszy

Biebrzański Park Narodowy jest największym parkiem narodowym w Polsce, dlatego nic dziwnego, że następnego dnia mieliśmy jeszcze raz okazję przejechać przez jego fragment. Zobaczyliśmy przy tym rzekę Biebrzę, której tereny ochrania ten park, minęliśmy także kolejną wieżę widokową oraz wiatę. Cieszy mnie, że park ma tak rozbudowaną infrastrukturę dla turystów. Gdy porównuję ten park z Narwiańskim Parkiem Narodowym to nie umiem wybrać, który ciekawszy i uważam, że oba trzeba zobaczyć.

Ucieczka przed burzą

Podczas śniadania oszacowaliśmy, że przejeżdżając tego dnia 100 kilometrów dojedziemy nad jezioro Śniardwy. Dlatego obierając sobie taki cel od razu zrobiliśmy rezerwację noclegu nad największym jeziorem w Polsce. Nie przewidzieliśmy jednak, ze dobra passa się od nas odwróci. Po wielu słonecznych dniach nadeszło załamania pogody i najpierw jazdę utrudniał nam deszcz, a później także i burza. Początkowo chcieliśmy przeczekać zła pogodę, najpierw na przystanku autobusowym, a później w sklepie. Ale ostatecznie poddaliśmy się i skorzystaliśmy z pobliskiego noclegu.

Dzień 10/11 – 27 i 28 czerwca 2016

Odcinek: Orzysz – Giżycko, długość: 43 km.

Orzysz oraz jezioro Ublik Mały

Po perturbacjach poprzedniego dnia za cel wybraliśmy stolicę mazur – Giżycko. Do osiągnięcia tego celu pozostało nam około 40 kilometrów, dlatego w drodze do Giżycka radośnie oddaliśmy się poszukiwaniu geokeszy w Orzyszu, a w dalszej drodze odpoczynkowi nad jeziorem Ublik Mały.

Giżycko i jego atrakcje

W Giżycku spędziliśmy ten oraz kolejny dzień. W tym czasie przede wszystkim poświęciliśmy się odpoczynkowi, ale także zwiedzaniu miasta. Dużą część czasu spędziliśmy nad jeziorem Niegocin oraz w jego okolicach, bo to tutaj znajduje się większość atrakcji miasteczka. Podczas naszej wizyty skorzystaliśmy z giżyckiej plaży, rowerków wodnych oraz rejsowaliśmy po jeziorze. Zwiedziliśmy także muzeum w wieży ciśnień oraz zobaczyliśmy jedyny w Polsce obsługiwany ręcznie most obrotowy.

Twierdza Boyen w Giżycku

Innym punktem Giżycka, która wymaga osobnego wyszczególnienia jest Twierdza Boyen. Jest to obiekt militarny wybudowany w połowie dziewiętnastego wieku, a jego rozmiary sprawiają, że jest tutaj co zwiedzać. W twierdzy można zobaczyć zarówno pomieszczenia muzealne, ale także surowe lokalizacje wyglądające tak jak kilkadziesiąt lat temu. Dla mnie największą zaletą jest swoboda z jaką można poruszać się po tym ogromnym obiekcie. Moim zdaniem było to jedno z najciekawszych miejsc podczas naszej wyprawy wzdłuż wschodniej granicy Polski.

Dzień 12/13 – 29 i 30 czerwca 2016

Odcinek: Giżycko – Mikołajki, długość: 98 km.

W dalszą drogę

Po dniu odpoczynku wyruszyliśmy w dalszą drogę. Poznaliśmy już stolicę Mazur, ale chcieliśmy zobaczyć także inne miejscowości krainy tysiące jezior. Dlatego kolejne dwa dni postanowiliśmy spędzić w Mikołajkach. Jednak by nie było za łatwo to wyznaczyliśmy sobie trasę trochę naokoło by zobaczyć jeszcze dwa inne miejsca. Pierwszym z nich był zamek w Kętrzynie. Jest to niewielki, ale bardzo ładny obiekt. W jego otoczeniu najpierw zrobiliśmy przerwę, a następnie zwiedziliśmy jego wnętrze.

Święta Lipka

W dalszej drodze odwiedziliśmy sanktuarium maryjne w Świętej Lipce. Miejsce to robi duże wrażenie od razu gdy się je zobaczy. Z zewnątrz wygląda majestatycznie, zaś w środku oczarowuje pięknymi zdobieniami. W sanktuarium znajdują się rzadkie ruchome organy, które podczas gry wprawiają w ruch figurki wkomponowane w instrument. Mieliśmy okazję zobaczyć prezentację działania organ oraz wysłuchać opowieści lokalnego przewodnika o historii Świętej Lipki, sanktuarium i samych organ. Bardzo ciekawe miejsce.

Link do wirtualnego zwiedzania sanktuarium w Świętej Lipce.

Mikołajki

Późnym popołudniem dojechaliśmy do Mikołajek. Spędziliśmy w nich ten oraz kolejny dzień całkowicie oddając się wypoczynkowi bez rowerów. Głównym punktem naszej wizyty był aquapark, gdzie radośnie cieszyliśmy się ostatnimi chwilami urlopu. Oprócz tego klasycznie zwiedziliśmy port w Mikołajkach oraz jego okolice .

Dzień 14 – 1 lipca 2016

Odcinek: Mikołajki – Giżycko, długość: 40 km.

Powrót do domu

Cóż, nasza wyprawa wzdłuż wschodniej granicy Polski oraz mała wycieczka po Mazurach dobiega końca. Ostatnie kilometry, które pozostały nam do przejechania to dojazd do dworca kolejowego w Giżycku. Stamtąd, już pociągiem, pojechaliśmy do Olsztyna, gdzie przesiedliśmy się na pociąg do Katowic, a następnie do Gliwic.

Podsumowanie

Mimo drobnych trudności ostatecznie większość wyjazdu wyglądała tak jak sobie zaplanowaliśmy. Podczas wyprawy zobaczyliśmy wiele ciekawych miejsc i mieliśmy okazję zobaczyć różnicę pomiędzy wschodem Polski, a Śląskiem, w którym mieszkamy. Łącznie w ciągu 14 dni przejechaliśmy trochę ponad 1000 kilometrów. Ta wyprawa rowerowa była ciekawym doświadczeniem, a jako, że była to moja pierwsza to wspominam ją z dużym sentymentem.

Inne moje wyjazdy

Zapraszam także do zapoznania się z tekstami z innych moich wyjazdów:

Noclegi rezerwuję przez Booking.com

Noclegi podczas wyjazdów rezerwuję za pomocą portalu www.booking.com. Jeżeli zdecydujesz się na rezerwację noclegu przez kliknięcie w poniższy banner to ty zapłacisz standardową cenę, a ja otrzymam kilka złoty za polecenie tej strony. Z góry wielkie dzięki!


Łukasz Mańka

Mąż, programista, nauczyciel programowania, marzyciel. Mam 31 lat i nadal zero siwych włosów na głowie. Na blogu dzielę się tym co lubię oraz tym co mnie inspiruje. Po więcej informacji zapraszam na stronę "O mnie"

0 Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *