W czasach powszechnej kwarantanny, kiedy o żadnych wyjazdach nie ma mowy, jedyne co mi pozostaje to wspomnienia z wcześniejszych wyjazdów. Dlatego siedząc w domu z przyjemnością odświeżam sobie zdjęcia z wycieczek z poprzednich lat. A jedną z tych, które najmilej wspominam jest moja pierwsza wyprawa rowerowa, która odbyła się w 2016 roku.

Pomysł na wyjazd rozpoczął się od planu przejechania szlaku Green Velo, który został wtedy dopiero co otwarty. Ostatecznie tylko częściowo podążaliśmy jego trasą, bo często wybieraliśmy własne miejsca i atrakcje, które chcemy zobaczyć, a które nie znajdowały się na tym szlaku. Dlatego często w poniższym opisie przeczytasz o zamkach, parkach narodowych oraz popularniejszych miejscowościach takich jak Sandomierz czy Kazimierz Dolny, Giżycko oraz Mikołajki.

Przed wyjazdem wiedzieliśmy gdzie rozpoczynamy wyprawę i gdzie chcemy dojechać, zaś na mapie mieliśmy zaznaczone miejsca, które warto odwiedzić. Jednak decyzję o tym gdzie dokładnie jedziemy danego dnia i gdzie nocujemy podejmowaliśmy na bieżąco. Nie licząc pierwszych dwóch dni, w których mieliśmy zrobione rezerwacje noclegu przed wyjazdem.

Poniższa mapa prezentuje trasę jaką przebiegała nasza wyprawa rowerowa, zaś długość tej trasy to 1030 km:

Dzień 1 – 18 czerwca 2016

Odcinek: Piekoszów – Daleszyce, długość: 67 km.

Start w Gliwicach

Jako początek trasy rowerowej wyznaczyliśmy niewielką miejscowość w Świętokrzyskim – Piekoszów, zaś naszym środkiem transportu by do niej dotrzeć był oczywiście pociąg. Dlatego w okolicy ósmej rano zameldowaliśmy się z rowerami na dworcu w Gliwicach i stamtąd rozpoczęliśmy naszą przygodę. Przejazd mieliśmy z jedną przesiadką i po 3 godzinach jazdy pociągiem byliśmy już na miejscu.

Ruiny zamku w Piekoszowie

Pierwsze z zaplanowanych przez nas miejsc do zwiedzenia znajdowało się już kilka kilometrów od dworca na którym wysiedliśmy. A były to stojące pomiędzy gospodarstwami rolnymi ruiny niewielkiego zamku w Piekoszowie. Z zewnątrz zamek wydawał się w nie najgorszym stanie, jednak dopiero po bliższym przyjrzeniu się widać, że zamek nie ma już dachu, zaś w środku rosną drzewa, a mury zaczynają się rozpadać.

Zamek w Chęcinach

Następny punktem na naszej mapie tego dnia był zamek w Chęcinach. Znajduje się on na wzgórzu i podczas jazdy widać go już ze znacznej odległości. Robi to naprawdę duże wrażenie. Jeszcze większe wrażenie robi zamek gdy patrzy się na niego z rynku w Chęcinach, gdyż góruje on nad miasteczkiem. Zachęceni tym widokiem wdrapaliśmy się na wzgórze zamkowe i zwiedziliśmy zamek.

Zaręczyny w Chęcinach

Po wejściu na górę okazuje się, że zamek jest o wiele mniejszy niż wydaje się z dołu. W zamku zwiedza się głównie dziedziniec oraz dwie wieże zamkowe i jedną salę. Być może to niewiele, ale nadal uważam, że warto tu przyjechać. W tej sprawie mogę jednak nie do końca być obiektywny, bo podczas tego dnia w Chęcinach oświadczyłem się mojej żonie, przez co moje wspomnienia mogą być lekko podkolorowane, zaś zamek przez to zajmuje szczególne miejsce w mojej pamięci.

Niespodzianka w drodze na nocleg

Po wyjechaniu z Chęcin pozostało nam 30 kilometrów do Daleszyc, w których zaplanowaliśmy sobie nocleg. Podczas pozostałej drogi ostatnią atrakcję zapewniła nam nawigacja, która próbowała poprowadzić nas przez teren zakładów przemysłowych. Były one przejezdne tylko dla pracowników, o czym oczywiście dowiedzieliśmy się dopiero stojąc przed bramą. Po zmianie trasy dotarliśmy na nasz nocleg z 67 kilometrami na liczniku. To był spokojny dzień na dobry początek wyjazdu.

Dzień 2 – 19 czerwca 2016

Odcinek: Daleszyce – Sandomierz, długość: 81 km.

Zamek Krzyżtopór w Ujeździe

Wypoczęci wyruszaliśmy w dalszą drogę do zamku Krzyżtopór w Ujeździe. Chociaż właściwszym określeniem byłyby ruiny zamku. Mimo to ten budynek znajduje się w moim osobistym top 5 zamków w Polsce i stoi on w jednym rzędzie z Wawelem, Malborkiem, zamkiem Książ i zamkiem w Łańcucie.

Tym co czyni ten zamek wyjątkowym jest jego rozmiar oraz stan trwałej ruiny w jakim się znajduje. Na terenie zamku wyznaczono kilka tras zwiedzania, zaś każda z nich była moim zdaniem interesująca. Jednak warto także zboczyć z wyznaczonych tras i zobaczyć mniej uczęszczane zakamarki zamku. A tych jest całkiem sporo i po namyśle muszę przyznać, że największą frajdę sprawiła mi eksploracja zamku na własną rękę.

Droga do Sandomierza

Nocleg tego dnia planowaliśmy w Sandomierzu i oprócz zamku Krzyżtopór nie mieliśmy wyznaczonych innych atrakcji na naszej drodze. Dlatego po zobaczeniu zamku pojechaliśmy bezpośrednio do Sandomierza. Niestety ostatnie 40 kilometrów jechaliśmy w pełnym słońcu, przez co na miejsce dojechaliśmy mocno zmęczeni.

Sandomierz

W Sandomierzu najpierw zameldowaliśmy się na naszym noclegu i po dłuższym odpoczynku wyszliśmy na spacer. Do tej pory to miasteczko kojarzyło mi się głównie z serialem „Ojciec Mateusz” i będąc na rynku trudno było się oprzeć wrażeniu, że zaraz zobaczymy Artura Żmijewskiego jadącego na rowerze.

Nocne zwiedzanie Sandomierza

Poza rynkiem obowiązkowym punktem w Sandomierzu jest oczywiście zamek. Niestety było już późno i jedynie mogliśmy zobaczyć go z zewnątrz. Dlatego zmieniliśmy plany i przespacerowaliśmy się po innych atrakcjach Sandomierza. Dzięki temu zwiedziliśmy wąwóz królowej Jadwigi, przeszliśmy przez ucho igielne i zobaczyliśmy ogromny pierścień z krzemieniem pasiastym.

Dzień 3 – 20 czerwca 2016

Odcinek: Sandomierz – Kazimierz Dolny, długość: 97 km.

Solec nad Wisłą

Aby nie popełnić błędu z poprzedniego dnia i nie jechać w największym upale wsiedliśmy na rowery z samego rana. Tego dnia chcieliśmy dojechać do Kazimierza Dolnego i wiedzieliśmy, że miejsca, które chcemy zwiedzić znajdują się dopiero w Janowcu oraz w samym Kazimierzu. Dlatego pierwszą dłuższą przerwę zrobiliśmy po 60 kilometrach, w okolicach południa, w Solcu nad Wisła. W tamtejszym parku znaleźliśmy zadaszoną wiatę, w której przeczekaliśmy upały i zrobiliśmy sobie drzemkę.

Zamek w Janowcu

Po kolejnych 30 kilometrach dojechaliśmy do zamku w Janowcu. Podczas jego zwiedzania trudno nam było określić czy ta budowla to pełnoprawny zamek czy może ruina. Gdy się patrzy na jedną stronę zamku to mamy muzeum i restaurację, a gdy się spojrzy na drugą to wygląda ona na regularne ruiny. Dobrze to widać na poniższych zdjęciach. Warto także przespacerować się po parku, na skraju którego leży zamek – znajduje się w nim ładny dworek.

Przeprawa promowa

Dystans pomiędzy Janowcem, a Kazimierzem Dolnym to zaledwie 7 kilometrów. Jednakże te miejscowości oddziela Wisła, a w najbliższej okolicy nie znajduje się żaden most. Tak się składa, że jedyną możliwością na przebycie rzeki w tym miejscu jest przeprawa promowa. Pierwszy raz w życiu przekraczałem w ten sposób rzekę.

Kazimierz Dolny

W Kazimierzu Dolnym ponownie mieliśmy pecha i gdy dotarliśmy na zamek to był już zamknięty. Dlatego wieczór spędziliśmy spacerując po starówce i poznając uroki tego miasteczka.

Dzień 4 – 21 czerwca 2016

Odcinek: Kazimierz Dolny – Lubartów, długość: 80 km.

Trudy czwartego dnia

Znam taką teorię, że przełomowy dzień podczas każdej wyprawy to dzień czwarty. Wtedy następuje zderzenie z rzeczywistością i uświadomienie sobie, że podczas wyjazdu oprócz zabawy i radości spotka nas także wiele trudu i wysiłku. Nie wiem na ile jest to naukowa teoria, ale w naszym wypadku zdecydowanie potwierdziła się.

Park miniatur oraz…

Tak się złożyło, że tego dnia na naszej mapie nie znajdowały się żadne ciekawe miejsca w których moglibyśmy się zatrzymać i spędzić czas. Dlatego już po pierwszych 10 kilometrach, gdy zobaczyliśmy tablicę z informację o pobliskim parku miniatur i parku labiryntów, postanowiliśmy zboczyć z wyznaczonej trasy i zahaczyć o te miejsca.

Park labiryntów w Rąblowie

Okazało się, że oba parki to jeden ośrodek podzielony tematycznie na dwie części. W parku miniatur można zobaczyć miniatury zabytkowych budynków z okolic Kazimierza Dolnego, zaś w parku labiryntów znajduje się 5 różnych labiryntów. Największy z nich ma długość korytarzy przekraczającą 4 kilometry(!). My mieliśmy to szczęście, że w parku byliśmy wcześnie rano, dzięki czemu mieliśmy cały teren tylko dla siebie. Było to bardzo ciekawe miejsce i osobiście polecam.

Strona parku labiryntów w Rąblowie

Spokojny dzień

Resztę dnia postanowiliśmy spędzić na spokojnej jeździe bez nakładania na siebie presji. Nie chcieliśmy się przeciążyć i doprowadzić do tego aby nasza wyprawa rowerowa skończyła się już czwartego dnia. Na koniec dnia dojechaliśmy do Lubartowa z 80 kilometrami na liczniku.

Dzień 5 – 22 czerwca 2016

Odcinek: Lubartów – Włodawa, długość: 100 km.

Drogi do celu

Podczas wyjazdu zazwyczaj wybieraliśmy drogi łączące większe miejscowości – dlatego, że są one lepszej jakości i wyłożone asfaltem. Jednak gdy taki wybór wymagał znacznego dołożenia kilometrów, to wybieraliśmy mniejsze drogi. Niestety takie decyzje wiązały się z ryzykiem i czasami trafialiśmy na piaszczyste drogi lub zasypane żwirem, co znacznie utrudniało i spowalniało nam jazdę rowerem.

Poleski Park Narodowy

Po około 50 kilometrach jazdy dotarliśmy do Poleskiego Parku Narodowego. Dużą część parku zajmują torfowiska, dlatego większość tras turystycznych prowadzi przez drewniane kładki. Tras turystycznych w parku jest całkiem sporo, zaś każda z nich pozwala zapoznać się z urokami tego miejsca. Jedną z takich tras jest ścieżka o nazwie „Dąb Dominik”, która dzięki drewnianej kładce pozwala na spacer przez teren torfowiska.

Infrastruktura w parku

Przemierzając szlaki w parku mijaliśmy wiele altan i wież widokowych. Z wielu z nich też skorzystaliśmy, przez co ostatecznie w parku spędziliśmy więcej czasu niż planowaliśmy. Mimo to miło było spędzić ten czas w Poleskim Parku Narodowym i zregenerować siły na łonie natury. Jestem pewien, że jeszcze kiedyś tutaj wrócimy.

Pierwsza setka na liczniku

Będąc w parku analizowaliśmy poprzednie dni wyprawy i ilość przejechanych kilometrów. Dlatego postanowiliśmy, że musimy trochę docisnąć pedały rowerów i zarówno dzisiaj oraz w kolejnych dniach przejechać więcej kilometrów. Tym samym za cel tego dnia wybraliśmy Włodawę i pod koniec dnia mieliśmy przejechaną pierwszą setkę kilometrów podczas jednego dnia w trakcje tego wyjazdu.

Dzień 6 – 23 czerwca 2016

Odcinek: Włodawa – Stare Buczyce, długość: 116 km.

Włodawa

Dzień rozpoczęliśmy od przejażdżki na rowerze przez Włodawę. Ta przygraniczna miejscowość jest miastem wielokulturowym, w którym mieszają się trzy narodowości – polska, rosyjska i żydowska, a przez to trzy religie – katolicyzm, prawosławie i judaizm. Najciekawszymi zabytkami jakie zobaczyliśmy we Włodawie był kościół św. Ludwika oraz cerkiew narodzenia Najświętszej Marii Panny.

Jazda wzdłuż granicy z Białorusią

Wyjeżdżając z Włodawy kierowaliśmy się drogą wzdłuż granicy z Białorusią, przez to podczas jazdy kilkukrotnie zobaczyliśmy Bug oraz słupy graniczne znajdujące się na jego obu brzegach.

Miejsca odpoczynku rowerzystów na Green Velo

Dużą zaletą jazdy szlakiem Green Velo jest infrastruktura, którą on zapewnia, ponieważ na szlaku co 10 kilometrów są przygotowane miejsca odpoczynku dla rowerzystów. Nie będę zaprzeczał, że zadaszona wiata czy toi toi są miły udogodnieniem podczas jazdy i bez takich miejsc nasza wyprawa rowerowa nie byłaby tym samym. Na jednym z postoi znajdowała się nawet wieża widokowa – to z niej zrobiłem poniższe zdjęcie.

Sanktuarium w Kodniu

W połowie dnia dotarliśmy do miejscowości Kodeń, w której mieści się popularne sanktuarium. Tym co nas miło tutaj zaskoczyło był piękny i bardzo duży ogród znajdujący się na terenie sanktuarium. Grządki z kwiatami, alejki wśród drzew, staw a także fontanna sprawiły, że spacer po ogrodzie oraz odpoczynek w nim pozwoliły nam zregenerować siły na resztę dnia.

Nocleg w Janowie Podlaskim

Tego dnia ponownie docisnęliśmy pedały rowerów i wieczorem dojechaliśmy do Janowa Podlaskiego, zaś nocleg znaleźliśmy w niewielkiej wsi zaraz za Janowem. Na koniec dnia nasze liczniki rowerowe wskazywały przejechane 116 km, więc nasz plan nadgonienia kilometrów póki co udawało się nam wypełniać.

Wyprawa rowerowa wzdłuż wschodniej granicy Polski – relacja cz. 2

Tekst z drugą częścią relacji z tej wyprawy rowerowej opublikuję już w przyszłym tygodniu. A póki co zapraszam do zapoznania się z tekstami z innych wyjazdów.

Inne moje wyjazdy

Cieszę się, że zainteresowała cię moja wyprawa rowerowa. Zapraszam także do zapoznania się z tekstami z innych wyjazdów:

Noclegi rezerwuję przez Booking.com

Noclegi podczas wyjazdów rezerwuję za pomocą portalu www.booking.com. Jeżeli zdecydujesz się na rezerwację noclegu przez kliknięcie w poniższy banner to ty zapłacisz standardową cenę, a ja otrzymam kilka złoty za polecenie tej strony. Z góry wielkie dzięki!


Łukasz Mańka

Mąż, programista, nauczyciel programowania, marzyciel. Mam 31 lat i nadal zero siwych włosów na głowie. Na blogu dzielę się tym co lubię oraz tym co mnie inspiruje. Po więcej informacji zapraszam na stronę "O mnie"

0 Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *