Siedząc w domu i kontynuując wspomnienia z wcześniejszych wyjazdów przygotowałem relację z wyjazdu na rowerach wzdłuż zachodniej granicy oraz polskiego wybrzeża na której byłem latem 2017 roku.

Rok wcześniej odbyłem wyprawę rowerową wzdłuż wschodniej granicy Polski, dlatego dla kontrastu i poznania drugiego krańca kraju tym razem wybraliśmy się na rowerach wzdłuż przeciwnej granicy. Podczas tego wyjazdu pokonywaliśmy drogi zarówno po Polskiej stronie jaki i Niemieckiej przemierzając międzynarodowy szlak rowerowy Odra – Nysa.

Poniżej znajduje się mapa z przebytą przez nas trasą nagraną za pomocą aplikacji Endomondo:

Dzień 1 – 8 lipca 2017

Odcinek: Młyńsko – Zgorzelec, długość: 55 km.

Rozpoczynamy w Młyńsku

Ze Śląska do zachodniej granicy mamy ponad 300 kilometrów, dlatego by rozpocząć naszą rowerową przygodę musieliśmy wpierw spędzić 5 godzin w pociągu. Tym samym wyruszyliśmy z dworca w Gliwicach, a następnie przesiadaliśmy się we Wrocławiu i w Jeleniej Górze. Gdy na zegarku dochodziła godzina czternasta wysiadaliśmy z pociągu na stacji w niewielkiej miejscowości Młyńsko, rozpoczynając w ten sposób naszą wyprawę na rowerach.

Ruiny Zamku Gryf

Na początek wyjazdu wybraliśmy Młyńsko ze względu na ruiny dwóch zamków znajdujących się w ich okolicy. Pierwsze z nich leżą zaledwie kilka kilometrów od naszej stacji wysiadkowej i są to ruiny zamku Gryf w Proszówce. Niestety tutaj mieliśmy pecha i po przyjeździe na bramie zobaczyliśmy tylko kartkę z informacją, że osoba opiekująca się zamkiem musiała w pilnej sprawie wyjechać i tego dnia zwiedzanie zamku jest niemożliwe.

Ruiny Zamku Świecie

Więcej szczęścia mieliśmy w ruinach zamku Świecie. Ten zamek nie tylko zwiedziliśmy, ale także poznaliśmy jego ciekawego właściciela. Dowiedzieliśmy się od niego, że z własnych środków zakupił zamek i samodzielnie zajmuje się jego odbudową. Z pasją opowiadał o pracy jaką wkłada w odbudowę zamku oraz o swoich planach na jego przyszłość. I choć nie mogę powiedzieć, żeby na widok tych ruin opadała mi szczęka, to pasja tego człowieka, sprawia że chcę tu jeszcze wrócić i poznać efekty jego pracy.

Ciekawe miejsca w Polsce, do których chciałbym wrócić

Zgorzelec oraz Görlitz

Po ponad 50 kilometrach dojechaliśmy do Zgorzelca, w którym mieliśmy zaplanowany nocleg. Nocowaliśmy niespełna kilometr od granicy z Niemcami, a co za tym idzie przygranicznego miasta Görlitz. Według wielu opinii jest ono zaliczane do grona najładniejszych miast w Niemczech, czego oczywiście nie omieszkaliśmy sprawdzić. Podczas spaceru po tym mieście zobaczyliśmy zabytkową starówkę i mogę przyznać, że jest to bardzo ładne miejsce.

Dzień 2 – 9 lipca 2017

Odcinek: Zgorzelec – Olszyna, długość: 97 km.

Nieprzyjemny nocleg

Po miłym wieczorze w Görlitz, czekała nas nieprzyjemna noc w Zgorzelcu. Współmieszkańcy naszego motelu zrobili sobie imprezę, która niestety w pewnym momencie przekształciła się we wrzaski i bijatykę, a o 3 nad ranem ktoś nawet próbował wejść do naszego pokoju z krzykiem „Niech się z nami napiją!”. Na szczęście drzwi przezornie zamknąłem. To była dziwna noc.

Pływająca kawiarnia

Po opuszczeniu Zgorzelca pojechaliśmy na północ wzdłuż granicy polsko-niemieckiej. Podążając za szlakiem rowerowym kilka razy przekraczaliśmy granicę, zaś na jednym z przejść trafiliśmy na pływającą na rzece kawiarnię. Jestem ciekaw czy umieszczenie tego obiektu na rzece granicznej jest sposobem na ominięcie podatków, czy taki był po prostu czyjś pomysł na biznes. Oprócz kawiarni, na brzegu, znajdowała się też ciekawa wieża widokowa oraz kilka innych pomniejszych atrakcji.

Park w Mużakowie

Podążając dalej szlakiem rowerowym dotarliśmy do parku w Mużakowie. Jest to ogromny zielony teren leżący po obu stronach granicy, jednak większość, bo aż 520 z 730 hektarów, znajduje się w Polsce. Na terenie parku, tym razem po niemieckiej stronie, znajduje się renesansowy zamek wybudowany w XVII wieku. W zamku można wejść na wieżę widokową i spojrzeć na park z góry.

Olszyna

Dzień zakończyliśmy w niewielkiej miejscowości Olszyna, w ośrodku leżącym niemalże przy granicy. Na koniec dnia nasze liczniki wskazywały 97 kilometrów. Jak na drugi dzień wyprawy na rowerach uważam to za dobry wynik.

Dzień 3 – 10 lipca 2017

Odcinek: Olszyna – Zielona Góra, długość: 97 km.

Odbijamy od granicy

Podczas wyznaczania trasy naszego wyjazdu oznaczyliśmy na mapie ciekawe miejsca, które chcielibyśmy zobaczyć. W większości wybraliśmy te miejsca, które znajdowały się bezpośrednio przy granicy. Jednak jedno z wybranych przez nas miejsc wymagało znacznego odbicia od granicy i dołożenia sporej ilości kilometrów. Zaś w drodze do tego miejsca zobaczyliśmy zamki znajdujące się w miejscowościach na naszej trasie.

Żary

Pierwszym z odwiedzonych przez nas obiektów był zamek w Żarach. O tym miejscu nie mam wiele więcej do powiedzenia, niż to że bardzo mnie zawiodło. Żarski zamek to duży obiekt znajdujący się w centrum miasta, mający potencjał by stać się jego wizytówką, a mimo to stoi zaniedbany. Na zdjęciach zrobionych z daleka nie widać smutnego stanu zamku, ale już poniższe zdjęcie obrazuje czego można się spodziewać na miejscu.

Żagań

Na szczęście ciekawiej okazało się w Żaganiu. Zaczynając już od samego miasteczka, które znacznie bardziej przypadło mi do gustu. A następnie przez zabytkowy kościół Wniebowzięcia NMP, pałac księżnej Bironowej – obecnie urząd miasta oraz pomnik niedźwiedzia Wojtka. No i na koniec żagański zamek. Ten obiekt także znajduje się w centrum miasta, jednak jest w o niebo lepszym stanie niż zamek w Żarach. Ponadto znajduje się w parku, więc otoczenie wręcz zachęca do odpoczynku i zrobienia sobie przerwy. Czego oczywiście sobie nie odmówiliśmy.

Deszczowy koniec dnia

Pierwsza połowa dnia zajęła nam sporo czasu, dlatego popołudnie postanowiliśmy poświęcić na podciągnięcie liczby przejechanych kilometrów. Na koniec dnia dojechaliśmy na obrzeża Zielonej Góry z wynikiem 97 kilometrów. Ostatnie kilometry pokonywaliśmy w deszczu, na szczęście było to dosłownie kilka ostatnich kilometrów, więc jeszcze nie przemokliśmy.

Dzień 4 – 11 lipca 2017

Odcinek: Zielona Góra – Łagów, długość: 77 km.

Świebodzin

Różnie mówi się o pomniku Chrystusa Króla w Świebodzinie, dlatego właśnie by to go zobaczyć odbiliśmy od granicy i przyjechaliśmy do Świebodzina. Figura Chrystusa Króla stoi na usypanym kopcu na niewielkim wzniesieniu, dzięki czemu widać ją z odległości kilku kilometrów. I muszę przyznać, że gdy zobaczyłem ją z daleka to nie zrobiła na mnie wrażenia. Jednak stojąc u podnóża tego wzniesienia to 36 metrów wysokości figury zaczyna być imponujące i dobrze się prezentuje. Dodatkowo wzniesienie i otoczenie figury zostały ładnie zagospodarowane co zaliczam na plus tego miejsca.

Łagów

Od Świebodzina kierowaliśmy się ponownie w stronę zachodniej granicy, zaś kolejny przystanek zrobiliśmy nad jeziorem w Łagowie. Było to jedno z tych miejsc podczas naszej wyprawy na rowerach, które od razu oczarowało nas swoim urokiem. Jezioro Łagowskie oraz jego otoczenie wygląda jak wyrwane z krainy tysiąca jezior, zaś zamek Joannitów leżący bezpośrednio nad jeziorem dodaje temu miejscu niezwykłości. Przyszła mi nawet myśl do głowy by odpuścić dalszą jazdę tego dnia i znaleźć tutaj nocleg. Jednak mieliśmy zbyt mało kilometrów na liczniku i postanowiliśmy jechać dalej.

Teren wojskowy…

Podczas wyprawy na rowerach trzeba być przygotowany na różne niespodzianki. My jedziemy drogami wyznaczonymi przez rowerową nawigację google i zazwyczaj nie wychodzimy na tym źle. Mimo to czasem nawigacja prowadzi nas przez piaszczyste drogi, albo (rzadziej) przez prywatne posesje. Jednak tym razem trafiliśmy na teren wojskowy na którym, według informacji na tablicach, groziło postrzelenie ostrą amunicją. Postawieni przed tym faktem musieliśmy zawrócić.

Ponownie w Łagowie

Okazało się, że jedyny rozsądny objazd, który na pewno omija poligony wojskowe prowadzi ponownie przez Łagów. Dlatego będąc tutaj drugi raz tego dnia postanowiliśmy poszukać noclegu i spędzić resztę dnia w tej miejscowości. Dodatkową motywacją dla nas był deszcz, który zaczął padać w drodze powrotnej z poligonu. Spędzając ten wieczór w Łagowie zobaczyliśmy jeszcze kilka innych ciekawych miejsce m.in. bramę Polską oraz bramę Marchijską. Podobało mi się tutaj tak bardzo, że umieściłem tę miejscowość na liście miejsc do których chciałbym wrócić.

Dzień 5 – 12 lipca 2017

Odcinek: Łagów – Kostrzyn nad Odrą, długość: 86 km.

Odrabiamy stracone kilometry

Z Łagowa wyjeżdżaliśmy z myślą, że trzeba podciągnąć trochę przejechanych kilometrów i nadrobić wczorajszą stratę. Na szczęście dobrze się składało, bo pierwszym ciekawszym miejscem na naszej trasie był dopiero Park Narodowy Ujście Warty od którego dzieliło na około 70 kilometrów. Dlatego postanowiliśmy docisnąć pedałów i pośpieszyć się do parku.

Park Narodowy Ujście Warty

Do parku wjeżdżaliśmy od strony miejscowości Świerkocin jadąc ścieżką rowerową wzdłuż Warty. Od samego początku bliskość rzeki sprawiała, że okolica wyglądała bardzo przyjemnie. Park Narodowy Ujście Warty słynie z dużej liczby gatunków ptaków które chroni, a których część udało się nam zaobserwować podczas przejażdżki. Prawdopodobnie niewielką część, ale zawsze to trochę więcej niż nic.

Nocujemy na dworcu

Już kilka kilometrów przed parkiem ponownie złapał nas deszcz. Początkowo był drobny, jednak stopniowo zyskiwał na intensywności i w konsekwencji przemoczył nas do suchej nitki. Dlatego najpierw próbowaliśmy go przeczekać pod jedną z wiat w parku, zaś po dłuższej chwili poddaliśmy się i postanowiliśmy podjechać pociągiem do Kostrzyna nad Odrą. Na miejscu okazało się, że najbliższy dostępny nocleg znajduje się… na dworcu. Część budynku kostrzyńskiego dworca została przekształcona w hostel i chętnie wykorzystaliśmy tę okazję. Niestety tego dnia nasze liczniki na rowerach wskazywały niewiele lepszy rezultat niż poprzedniego dnia.

Dalsza część wkrótce

Dalszą cześć z relacji przejazdu na rowerach wzdłuż zachodniej granicy oraz polskiego wybrzeża umieszczę na blogu już za tydzień.

Inne moje teksty

Zachęcam do przeczytania innych tekstów na blogu – nie tylko podróżniczych.

Noclegi rezerwuję przez Booking.com

Noclegi podczas wyjazdów rezerwuję za pomocą portalu www.booking.com. Jeżeli zdecydujesz się na rezerwację noclegu przez kliknięcie w poniższy banner to ty zapłacisz standardową cenę, a ja otrzymam kilka złoty za polecenie tej strony. Z góry wielkie dzięki!


Łukasz Mańka

Mąż, programista, nauczyciel programowania, marzyciel. Mam 31 lat i nadal zero siwych włosów na głowie. Na blogu dzielę się tym co lubię oraz tym co mnie inspiruje. Po więcej informacji zapraszam na stronę "O mnie"

0 Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *