28 kwietnia – 4 maja 2018

Podczas weekendu majowego byliśmy na tygodniowej wyprawie w górach. Jako cel naszej wycieczki wybraliśmy Kotlinę Kłodzką, a konkretnie jej zachodnią część. W planie naszej wyprawy mieliśmy przejście od Bystrzycy Kłodzkiej do Walimia, a na naszej trasie znalazły się Góry Bystrzyckie, Orlickie, Stołowe, Sowie oraz wiele ciekawych atrakcji.

Długość trasy: 125 km

Początek: Bystrzyca Kłodzka

Koniec: Walim

Przebieg na podstawie sygnału gps z telefonu:

[googlemaps https://www.google.com/maps/d/embed?mid=1NRiKPUbxc96ZL2vF8uhz49ZHftz9Pm5l&hl=pl&w=640&h=480]

Dzień 1

Trasa: Bystrzyca Kłodzka – Schronisko PTTK Jagodna

Długość: 11 km

Kilka minut po południu dojechaliśmy pociągiem do Bystrzycy Kłodzkiej. To już nasza kolejna wizyta w tym mieście i pamiętałem, że charakteryzowało się ciekawymi starymi zabudowaniami. Poprzednim razem nie mieliśmy czasu na zobaczenie ich z bliska, co postanowiliśmy nadrobić tym razem. W okolicach 200 metrów od dworca PKP znajduje się baszta kłodzka. Okazało się, że mamy dużo szczęścia, bo był to pierwszy dzień jej otwarcia po remoncie. Miły pan pilnujący wejścia do wieży sam nas wołał i zapraszał do środka, z czego oczywiście skorzystaliśmy.

W Bystrzycy znajdują się 3 stare wieże do których można wejść. My byliśmy w dwóch z nich. Pierwsza była stricte wieżą widokową, z której można było zobaczyć miasto i otaczające je góry. Zaś druga, była trochę niższa i miała kilka eksponatów, które można było zobaczyć. Wejście do obu wież było darmowe.

Po zobaczeniu tych dwóch wież, skierowaliśmy się na zielony szlak. Idąc szlakiem przez miasto przyglądaliśmy się zabudowie miasta, która jest bardzo interesująca i w wielu miejscach wykorzystuje pozostałości po starych murach obronnych. Tak bardzo się zapatrzyliśmy na miejscową zabudowę, że minęliśmy miejsce gdzie odbijał nasz szlak i poszliśmy prosto. Co zauważyliśmy dopiero po ok 1,5 km. Można to zobaczyć na mapie po przybliżeniu.

Widoki z Bystrzycy Kłodzkiej

Gdy już odszukaliśmy nasz właściwy szlak, podążaliśmy nim przez następne 8 km do naszego noclegu w Schronisku PTTK Jagodna. Po zameldowaniu się na miejscu, zostawiliśmy rzeczy w pokoju i jeszcze trochę pospacerowaliśmy po okolicy. Muszę przyznać, że schronisko oraz tereny wokół schroniska urzekły mnie i wpisałem je na moją osobistą listę miejsc do których na pewno wrócę.

Dzień 2

Trasa: Schronisko PTTK Jagodna – Zieliniec

Długość: 22 km

Drugi dzień na szlak wyruszyliśmy krótko po 7 rano. A wszystko dlatego, że była to niedziela, a nam zależało, aby zdążyć na mszę o 10:15 do kościoła w Lasówce, do którego mieliśmy około 2,5 godziny.

Słyszałem wcześniej, że Góry Bystrzyckie są bardzo niedocenionymi górami, ale nie spodziewałem się, że drugiego dnia tego wyjazdu, dodam kolejną pozycję do mojej listy miejsc, do których na pewno wrócę. Mało tego. Lasówka i okolice zostały wyznaczone przeze mnie i moją żonę, jako potencjalne miejsce gdzie chcielibyśmy zamieszkać na starość. Cisza, spokój, brak turystów (a był weekend majowy!) i ładne widoki.

Nasz plan na ten dzień obejmował zwiedzenie i przejście przez Rezerwat Torfowisko pod Zielińcem, dlatego z Lasówki skierowaliśmy się najpierw na czerwony szlak, następnie na niebieski, a na koniec zeszliśmy na zielony, który przeprowadził nas przez torfowisko.

Trasa do rezerwatu nie była wymagająca i mogliśmy ją przejść bez żadnego wysiłku ciesząc się tylko naturą i śpiewem ptaków. Dużym plusem tego szlaku jest to, że jest bardzo mało uczęszczany i pierwszych ludzi spotkaliśmy dopiero w rezerwacie. Mało ludzi w górach, to najpiękniejsza rzecz na świecie 😉

Wieczorem doszliśmy do Zielińca.

Dzień 3

Trasa: Zieliniec – Duszniki-Zdrój

image051

Szczyt Orlicy

Długość: 15 km

W kolejny dzień wyprawy zdobyliśmy Orlicę, która, choć nie jest szczególnie wysoka (1084 m n.p.m), to była najwyższym szczytem podczas naszego wyjazdu. Ciekawostką jest, że Orlica jest szczytem granicznym Polski i Czech, a mimo to wejście szlakiem jest możliwe tylko od strony czeskiej.

Dalej tego dnia zawędrowaliśmy do Dusznik-Zdrój, w którym spędziliśmy trochę czasu spacerując i wypoczywając, a nocleg tego dnia mieliśmy na obrzeżach Dusznik-Zdrój.

Dzień 4

Trasa: Duszniki-Zdrój – Karłów

Długość: 23 km

Kolejny piękny i słoneczny dzień naszej wyprawy. Z samego rana kierujemy się do Narodowego Parku Gór Stołowych. Do parku wchodzimy niebieskim szlakiem, a później podążamy za żółtym kolorem.

Wchodząc do parku narodowego wkroczyliśmy w całkiem inny świat. Na każdym kroku spotykamy ciekawe i różnorodne formacje skalne. Po dojściu do skrzyżowania z skalnymi grzybami Adam i Ewa, idziemy dalej czerwonym szlakiem w kierunku Rogacza, a po dojściu do niego wracamy żółtym szlakiem. W ten sposób zrobiliśmy półtora godzinną pętlę po parku, przechodząc obok wielu interesujących form skalnych.

Atrakcje, które oferuje ten Park Narodowy przyciągają mnóstwo turystów, przez co oprócz różnorodnych form skalnych spotkaliśmy na szlaku mnóstwo ludzi. Ale nie ma w tym nic dziwnego, bo to miejsce w pełni na to zasługuje.

Po przejściu powyższej pętli skierowaliśmy się czerwonym szlakiem do Karłowa, gdzie udaliśmy się na obiad, a później na nasz nocleg. Na Szczelińcu Wielkim już kiedyś byliśmy, a do tego dopadło nas zmęczenie i dlatego odpuściliśmy sobie wchodzenie na niego, ale każdemu kto nie był polecamy wejść, bo jest to naprawdę piękne miejsce.

Dzień 5

Trasa: Karłów – Sarny

Długość: 22 km

Ten dzień rozpoczęliśmy idąc czerwonym szlakiem w kierunku Skalnych Wrót, czyli wróciliśmy kilkaset metrów tym szlakiem, którym dzień wcześniej przyszliśmy, po czym skręciliśmy najpierw z szlak niebieski, a następnie w szlak żółty, którym poprowadził nas aż do Radkowa. Idąc szlakiem, jeszcze będąc w parku, przeszliśmy przez Skalne Wrota, a później minęliśmy Wodospad Pośny.

W Radkowie zatrzymaliśmy się na rynku i zrobiliśmy sobie przerwę na kawę i ciastko, a dalej podążyliśmy niebieskim szlakiem do Wambierzyc. Szlak ten prowadzi drogą rowerową, przez pola i łąki, cały czas biegnąc wzdłuż Gór Stołowych, co w połączeniu z ładną pogodą dało bardzo ładne widoki.

Będą w Wambierzycach zobaczyliśmy bazylikę oraz przeszliśmy się kalwarią, oba te miejsca są naprawdę warte zobaczenia. Po zwiedzaniu zjedliśmy dobry obiad w domu pielgrzyma i ruszyliśmy czarnym szlakiem w kierunku miejscowości Sarny.

Szlak prowadził nas obok zamku w Ratnie Dolnym, który mieliśmy nadzieję zobaczyć z bliska, jednak jak się okazało znajduje się on na terenie prywatnym. Co prawda teren był ogrodzony tylko częściowo i można było wejść, ale nie chcieliśmy nikomu wchodzić na podwórko i zobaczyliśmy zamek tylko z daleka.

Dzień skończyliśmy w miejscowości Sarny, gdzie nocowaliśmy w dworku o tej samej nazwie. Obok dworu znajdowały się ruiny zamku, które oczywiście zwiedziliśmy (przynajmniej na tyle na ile było można).

Wieczorem podczas kolacji w dworku mieliśmy przyjemność porozmawiać z właścicielką i jej córką, które same opiekują się tym dworkiem. Właścicielka jest bardzo ciekawą osobą, która z pasji i miłości wiele lat temu wykupiła ten dworek i w nim zamieszkała. Co prawda różne koleje losu sprawiły, że finansowe utrzymanie budynku okazało się zbyt dużym obciążeniem i dworek lata świetności ma już za sobą. Jedak mimo to podziwiam za odwagę i nieszablonowe życie.

Dzień 6

Trasa: Sarny – Jugów

Długość: 19 km

Kolejny dzień rozpoczął się słonecznie, co niestety miało się wkrótce zmienić.

Z Saren wyruszyliśmy żółtym szlakiem w kierunku Nowej Rudy. Szlak nas wiódł przez łąki i niewielkie pagórki. Po dojściu do Przełęczy pod Krępcem postanowiliśmy zejść na chwilę z naszego szlaku i skierowaliśmy się zielonym szlakiem do wieży widokowej znajdującej się na Górze Św. Anny oddalonej o około 10 minut drogi.

Widoki z wieży częściowo nam wynagrodziły ulewę, która za chwilę się rozpoczęła i towarzyszyła nam, z niewielkimi przerwami, aż do Nowej Rudy, gdzie schroniliśmy się pod dachem jednego z pierwszych budynków w mieście. Na nasze szczęście okazało się, że była to kawiarnia, więc zrobiliśmy w niej postój na kawę, ciastko i oczywiście także po to by trochę się ogrzać i osuszyć ubrania.

Gdy już wypiliśmy kawę i gdy deszcz już przeszedł wyruszyliśmy dalej, kierując się do Jugowa, najpierw żółtym szlakiem, następnie czarnym i później zeszliśmy na zielony szlak. Po porannym deszczu zdążyliśmy już wyschnąć i dzień nam mijał spokojnie. Na szlaku spotkaliśmy kilka zwierząt (sarny oraz wiewiórki) oraz przechodziliśmy obok pozostałości po niemieckich zabudowaniach, z których ta okolica jest znana.

Niestety ten dzień nas nie rozpieszczał i około pół godziny przed naszym miejscem noclegowy znowu się rozpadało. Nocleg mieliśmy w Bukowej Chacie, w okolicach schroniska PTTK Zygmuntówka i zanim tam dotarliśmy znowu byliśmy przemoczeni.

Dzień 7

Trasa: Jugów – Walim

Długość: 13 km

Kolejny dzień naszej wędrówki, a jednocześnie ostatni dzień tego wyjazdu, na szczęście był znowu słoneczny. Nie mieliśmy na ten dzień zaplanowany wiele kilometrów do przejścia, dlatego dużo czasu spędziliśmy na przerwach i cieszeniu się przyrodą.

Podczas tego dnia przechodziliśmy przez Wielką Sowę. Znajduje się na niej wieża widokowa, z której można zobaczyć okoliczne góry i pagórki. Jest to także bardzo popularne miejsce wśród turystów.

Z Wielkiej Sowy udaliśmy się niebieskim szlakiem, a potem zielonym w kierunku Walimia, gdzie zjedliśmy obiad, a także nocowaliśmy.

Następnego dnia, po tygodniowej wyprawie w góry, wracaliśmy do domu. Na miejscu okazało się, że w sobotę nie kursują żadne autobusy z Walimia. Na szczęście znaleźliśmy przejazd do Wrocławia za pomocą BlaBlaCar. Zaś z Wrocławia pojechaliśmy już pociągiem do domu.

Wyjazd zaliczony do udanych 🙂


Łukasz Mańka

Mąż, programista, nauczyciel programowania, marzyciel. Mam 31 lat i nadal zero siwych włosów na głowie. Na blogu dzielę się tym co lubię oraz tym co mnie inspiruje. Po więcej informacji zapraszam na stronę "O mnie"

0 Komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *